Wpisy

Marki, które zawojowały social media w 2013 – TOP 10

Początek nowego roku, czyli koniec starego. Doskonały moment by zatrzymać się i rzucić krytyczne spojrzenie na przeszłość. Rzucanie krytycznych spojrzeń i wyciąganie wniosków (a czasem brudów) to domena licznych firm i instytucji badawczych. Liczba kolejnych mniej lub bardziej wiarygodnych zestawień i podsumowań roku 2013 rośnie proporcjonalnie do spadku zasięgu postów na Facebooku, niektóre można przemilczeć, inne przywoływać i analizować warto, jak choćby poniższe.

Starcount przyjrzał się popularności marek w mediach społecznościowych – zebrał dane z Facebooka, YouTube i innych podobnych portali, zsumował i stworzył całkiem wiarygodne TOP10. Co z niego wynika?

W dużym skrócie: sprawiedliwość nie istnieje. Do TOP10 trafiły firmy, które wyłożyły gigantyczne pieniądze na fantastyczne inwestycje, dokonywały czynów innowacyjnych, a przynajmniej imponujących, ale też marki, których największym osiągnięciem była organizacja dużej, ale dość dyskusyjnej imprezy.

W celu budowania napięcia zacznę od końca:

Miejsce 10 zajął YouTube – dość ciekawy przypadek: sukces w mediach społecznościowych odniosło medium społecznościowe w wyniku powiązań z medium społecznościowym… Czyli: w 2013 roku gwałtownie wzrosła popularność YouTube na Google+. Przypadek? Nie sądzę.

Miejsce 9 – Instagram. Cóż, wiadomo, że to właśnie tam focia z rąsi wychodzi najlepiej, że o foodporn nie wspomnę… Są powody do lubienia. O znaczeniu Instagramu najlepiej świadczy fakt, że już o nim pisaliśmy TU.

Korowód portali społecznościowych trwa, czas na Facebooka. Facebook jest najbardziej lubianą marką na Facebooku, co brzmi może dziwnie, ale trudno z tym dyskutować – miejsce ósme się należy.

Na kolejnym miejscu znalazło się MTV. Na liście największych zeszłorocznych wyczynów tej stacji wysoko plasuje się rozdanie nagród, w czasie którego Miley Cyrus pokazała na co ją stać. Mówiło się o tym na całym świecie, rzadko pozytywnie, a fanów stacji przybywało. I tak to się kręci w tym biznesie.

Miejsce 6 – Coca-Cola. Kto nie polował na puszkę czy butelkę ze swoim imieniem, „Szefową” lub „Słoneczkiem”, niechaj pierwszy rzuci kamieniem. Żadnych kamieni? „Podziel się radością” wywindowało Coca-Colę chyba we wszystkich możliwych podsumowaniach 2013. Miejmy nadzieję, że ktoś zgarnął za to stosowną premię.

Może to GoogleGlass, a może Google+? Coś na pewno przysporzyło Google fanów. Wybór inicjatyw z „Google” w nazwie jest tak duży, że nie będziemy ich oceniać, wystarczy powiedzieć – 5 miejsce.

Po piątym miejscu czas na czwarte. Nike postawiło w 2013 roku na virale z gwiazdami i to była bardzo dobra decyzja, o czym najlepiej świadczy skok popularności na YouTube.

Robi się gorąco – pierwsza trójka. Ostatnie miejsce na podium – National Geographic. Rok 2013 był dość szczególny dla NG – 125 rocznica powstania. Na YouTube na pewno są znacznie krócej, ale z przytupem. Krótko mówiąc: na pewno chodzi o koty.

Na miejscu drugim Walt Disney. Młodszych pewnie skusiły potwory z „Uniwersytetu Potwornego„, starszych natchnął może film z Tomem Hanksem, z całą pewnością fanów Disneyowi przybyło zauważalnie.

No i w końcu: Samsung Mobile – najpopularniejsza marka w mediach społecznościowych w roku 2013. Galaxy S4 i spore zmiany technologiczne przełożyły się na szalony wzrost popularności w mediach społecznościowych. Na Facebooku przekroczyli już dawno liczbę 31 mln fanów, a to tylko początek…

Na koniec przyjemny akcent graficzny, zapożyczony od Starcount:

top-brands-2013-starcount

Instagram – historia pewnego sukcesu

Instagram to taka magiczna różdżka, która każde zdjęcie potrafi zmienić w małe dzieło sztuki, a każdego posiadacza smartfona w artystę.Poniekąd.

instagram_humor

Oprócz tego niewątpliwie potrafi zmieniać ludzi z dobrym pomysłem w ludzi bardzo bogatych, powoli też pomaga zmienić Facebooka w miejsce jeszcze lepsze i jeszcze bardziej dochodowe.

Trzy lata istnienia Instagramu stały się okazją do publikacji przez We Are Social Media pięknej infografiki prezentującej, co się wydarzyło od października 2010 roku, kiedy to  został stworzony przez Kevina Systroma i Mike’a Kriegera, do teraz. Wygląda to jak szalenie estetyczne success story: po dwóch miesiącach funkcjonowania Instagram miał już milion użytkowników, 10 milionów po 11 miesiącach. Błyskawiczny wzrost popularności trwa wciąż, już pół roku temu przekroczył 150 milionów i nadal się rozwija.

Co sprawiło, że Instagram stał się najpopularniejszym portalem do dzielenia się zdjęciami? Jednocześnie ze wzrostem zainteresowania użytkowników, rosła też inwencja twórców serwisu. Nie zatrzymali się na etapie ładnych filtrów i efektów retro, dołączyli chociażby możliwość publikacji filmów, umożliwili korzystanie z serwisów właścicielom telefonów innych niż iPhone, rozwinęli społecznościową stronę zagadnienia, umożliwili zaawansowaną interakcję użytkowników.

W kwietniu 2012 roku Facebook zainwestował okrągły miliard dolarów i raczej nie żałuje tego kroku, choć kwota z lekka zaszokowała świat. Instagram miał już wtedy 30 mln użytkowników, ale był daleki od zarabiania jakichkolwiek pieniędzy – nie przewidywał jeszcze możliwości reklamowania czegokolwiek. To się oczywiście szybko zmieniło, a inwestycja Marka Zuckerberga wydaje się co najmniej uzasadniona.

Jak możemy się dowiedzieć z infografiki, za pomocą tego serwisu udostępniono już 16 miliardów zdjęć, każdego dnia pojawia się 55 milionów nowych, za którymi idzie 1,2 mld „lajków”. Co się dzieje z tymi wszystkimi zdjęciami? To już temat na zupełnie inny tekst.

 

instagram_story

 

Dorośli też siedzą na fejsie

Media społecznościowe wydają się być stworzone dla nastolatków. Facebook i inne moce piekielne znacząco się przyczyniają do obumierania „normalnych” relacji międzyludzkich, wykrzywiają biednym dzieciom kręgosłupy i odkładają się w postaci dodatkowych kilogramów. Rośnie nam pokolenie ludzi pozbawionych zainteresowań, pasji i znajomych innych niż wirtualni – grzmią specjaliści. Co na to rodzice? Być może wznoszą oczy do nieba lub szukają terapeuty – jak tylko sami oderwą się od komputera czy smartfona – przynajmniej tak to wygląda w USA.

Z badań Pew Reserach Center wynika, że 73 proc. dorosłych Amerykanów korzysta z mediów społecznościowych. Za dorosłych uznano osoby powyżej 18. roku życia, czyli również osoby, które zaprzyjaźniły się z social media jeszcze w wieku nastoletnim, nie mniej jednak – to naprawdę dużo!

Media społecznościowe niejedno mają imię, dlatego warto przyjrzeć się, jak wyglądają dane dotyczące poszczególnych portali:

social_media_users_US

Najpopularniejszym serwisem jest Facebook – tu nie ma zaskoczenia. W 2013 roku korzystało z niego 71 proc. dorosłych Amerykanów. To wzrost o 4 proc. w porównaniu do roku 2012.

Drugie miejsce zajął serwis dla profesjonalistów – Linkedln, któremu również w roku 2013 przybyło użytkowników – z 20 proc. do 22 proc.

Na trzecim miejscu jest Pinterest, z którego korzysta 21 proc. ankietowanych. Pinterest zaliczył największy wzrost – 6 proc. w ciągu roku, co sprawia, Linkedln nie powinien czuć się zbyt bezpiecznie na swojej drugiej pozycji.

Tuż za podium znalazł się Twitter – atrakcyjny dla 18 proc. dorosłych Amerykanów (wzrost o 2 proc. w porównaniu z rokiem 2012). Na miejscu ostatnim Instagram – 17 proc., ale wzrost o 4 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem – można się domyślać, ze to dopiero początek popularności tego serwisu.

Dlaczego nie ma w tym zestawieniu Google+? Bo nie. Nie został uwzględniony w kwestionariuszu – wynika z informacji udzielonych przez Pew.

Oczywiście, korzystać z mediów społecznościowych można czasem, można też i bez przerwy. Pew zbadał również tę sprawę, wyniki nie są zaskakujące.

 

 

social_media_frequency_USA

I co my tu widzimy? 63 proc. użytkowników korzysta z Facebooka codziennie, 22 proc. raz w tygodniu, pozostali sporadycznie – wynika z badań Pew.

Podobnie rozkłada się częstotliwość zaglądania na Instagramnajczęściej codziennie (57 proc. użytkowników). Odwrotnie przedstawiają się dane w przypadku Pinterestu i Linkedln – jak twierdzą użytkownicy, tam się wpada tylko od czasu do czasu. Takich deklaracji udzieliła niemal połowa ankietowanych (45 proc. użytkowników Pinterest i 52 proc. zwolenników Linkedln). W przypadku Linkedln niewielki procent codziennych odwiedzin zastanawia – czyżby był interesujący tylko dla poszukujących pracy? Statystyki Pinterest zastanawiają mniej – jeśli ktoś tam kiedyś był, wie, że to nie jest zajęcie na chwilę.

Ciekawie wyglądają dane dotyczące Twittera – charakter tego serwisu zakłada błyskawiczną wymianę skrótowych informacji, a z badania wynika, że codziennie zagląda tam mniej niż połowa użytkowników.

Dane statystyczne rzadko wywołują namiętności, te jednak budzą co najmniej zainteresowanie: który serwis za rok zajmie zaszczytne drugie miejsce? Szanse mają wszystkie, więcej niż wyrównane. Czas start!

 

 

Społecznościowy turniej miast

Staropolskie przysłowie „jeśli nie ma Cię na Facebooku – nie istniejesz”, dotyczy nie tylko ludzi, ale – może nawet przede wszystkim – firm i instytucji, a miasta i regiony poniekąd do takowych należą. Miasta i wsie, polskie i zagraniczne, jeśli chcą mieć wpływ na swój wizerunek, muszą w sieci istnieć, na dodatek istnieć mądrze. Jak im to wychodzi? Dyskutowano o tym niedawno w ramach konferencji SmartMetropolia. Sotrender przygotował na tę okazję interesującą prezentację, którą można sobie obejrzeć tutaj.

Z badań Sotrendera wynika, iż Wrocław społecznościowo na głowę bije Warszawę. Zresztą – nie tylko Wrocław: stolica dostaje w internecie solidne cięgi również od Poznania i Gdańska.

 

polskie_miasta_w_social_media

Warto zauważyć, że dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy omawiamy popularność miast na podstawie ich oficjalnych kont. Oficjalny profil miasta to takie miejsce, w którym internauta powinien być obsługiwany jak w prawdziwym Biurze Obsługi, uzyskiwać pomoc i informacje. Bardzo możliwe, że niewielka popularność tych profili świadczy o tym, że tak się właśnie dzieje, w tej najgorszej urzędniczej wersji;). Oficjalny profil miasta powinien prezentować jego walory, wydarzenia kulturalne i wszelkie inne ciekawe inicjatywy, być wizytówką i zaproszeniem.

Powinien – nie znaczy, że jest. Wystarczy rzucić okiem na powyższą tabelkę, by zauważyć, jak niewiele miast dostrzegło potęgę Instagramu. Czy Warszawa wyglądałaby źle w podrasowanej filtrami wersji retro? Nie sądzę, ale ludzie odpowiedzialni za promocję najwyraźniej mają w tej sprawie wątpliwości.

Szczęście w nieszczęściu – poza miejskimi działami promocji są jeszcze inicjatywy oddolne, pasjonaci, miłośnicy i piewcy urody miast. Poniżej zestawienie Sotrendera prezentujące popularność miast na Facebooku – profile oficjalne i nieoficjalne.

miasta_w_sm_nieoficjalne

 

Z danych dotyczących profilu „Warszawa Nieznana” wynika wyraźnie, że stolica bliska jest wielu sercom i lajkom. Dodanie nieoficjalnych inicjatyw do zestawienia nie zmieniło jednak widocznej już wcześniej tendencji – Poznań i Wrocław społecznościową potęgą są i basta.

Sotrender zbadał popularność największych polskich miast. Nie w samych największych miastach żyją jednak internauci, dlatego z ciekawości sprawdziłam internetowe funkcjonowanie mojego rodzinnego Olsztyna. Wynik zbliżony do Warszawy – oczywiście nie mówię tu o liczbach. Oficjalny profil miasta ma ok. 4 tys. fanów, nieoficjalny „Olsztyn Żyje” – ponad 8 tys., tak jak „Olsztyn wczoraj„. Są jeszcze „Olsztyn – miasto problem” i „Forum rozwoju Olsztyna” z liczbą fanów oscylującą w okolicach 3 tys.  No cóż, nie wygląda to za dobrze.

Dla porównania (choć raczej Olsztyna porównywać z tym nie należy) dane dotyczące miast amerykańskich. Infografika uwodzi urodą, dane robią wrażenie. Enjoy.

amerykanskie_miasta_w_social_media

Kultura obrazkowa rządzi

Dzień dobry Państwu!

Jest niedziela, piętnasty dzień grudnia, godzina 11:00. Nie wiem, czy jest to zjawisko reprezentatywne dla całego narodu albo chociaż całego internetu, ale ja osobiście zdążyłam dziś opublikować na swoim prywatnym profilu na Facebooku jedno zdjęcie mojego autorstwa oraz jeden śmieszny obrazek, który podsunął mi Pinterest. Oznacza to, że już od rana jestem zarówno kreatorem, jak i kuratorem, jak to ładnie nazwał w swoim raporcie PEW.

Umieszczenie na Facebooku zdjęcia autorskiego – bez względu na to, czy były to koty, śniadanie czy widok z okna – sprawiło, że stałam się przedstawicielką 54 proc. dorosłych internautów, którzy publikują swoje zdjęcia i filmy. Rok temu, jak szacuje PEW, było to działanie charakterystyczne dla 46 proc. użytkowników sieci.

Puszczenie w obieg zdjęcia lub filmu, którego nie jestem autorką, lecz fanką (ewentualnie hejterką) czyni mnie członkinią statystycznej rodziny, do której zalicza się 47 proc. internautów. Rok temu było nas „zaledwie” 41 proc.

Przynależność do obu tych grup jednocześnie jest charakterystyczna dla 40 proc. użytkowników internetu.

Kreatorzy – jak to twórczo brzmi! – dzielą się na osoby, które opublikowały zdjęcia (52 proc, użytkowników internetu) oraz te, które stawiają na video (26 proc. ). I tu uwaga autorki: raport PEW, który tu niniejszym przestawiam, opublikowany został 28 października. Bazuje on na danych zbieranych od 3 do 6 października. Warto zauważyć, że pod koniec czerwca Instagram wprowadził możliwość publikowania filmów. Jestem więcej niż pewna, że jak tylko się to trochę rozkręci, statystyki dotyczące publikowania video pójdą w górę.

Kuratorzy chętniej wyszukują i puszczają w obieg obrazki (42 proc. ) niż filmy (36 proc.).

PEW przyjrzał się też – choć w okrojonym zakresie, bo nie mówimy tu już o „całym świecie i internecie” – użytkownikom telefonów komórkowych (za których uznał 92 proc. Amerykanów) i smartfonów (58 proc. Amerykanów). PEW przyznaje, że za takie badanie wziął się pierwszy raz, stąd brak danych porównawczych.  9 proc. ankietowanych posiadaczy komórek ma zainstalowany Snapchat, 18 proc. postawiło na Instagram.

Na zakończenie, żeby umocnić pozycję kuratora, publikuję niniejszym starą, ale jarą grafikę prezentującą różnice między poszczególnymi serwisami społecznościowymi. To oczywiście kwestia gustu, ale w odniesieniu do tego konkretnego przypadku – jedzenia pączka – nie jestem pewna, czy wolę publikacje obrazkowe czy tekstowe, czy w ogóle chciałabym wrócić do czasów, kiedy #foodporn nie był tak popularny.

social_media_roznice