Odbiorca – najważniejszy element content marketingu

Unikalny, wartościowy content to podstawa w Internecie – bez względu na to, czy celem jego tworzenia jest pozycja w wyszukiwarce czy lajki na Facebooku. O tym, że Google preferuje interesujące, nowe treści, pisałem już przy okazji omawiania praktycznego aspektu wyszukiwania semantycznego. 

Skuteczność content marketingu uzależniona jest od dopasowania treści do potrzeb i zainteresowań odbiorców. Banał? Banał, ale do niedawna trudny do przełożenia na konkretne, skuteczne działania.  Do niedawna, bowiem wzrasta ilość narzędzi ułatwiających poznanie odbiorcy, a co za tym idzie  – opracowywanie treści odpowiednio ukierunkowanych.

Audience Insights – za tymi słowami kryje się spełnienie marzeń wielu marketerów. Facebook postanowił przybliżyć twórcom treści ich odbiorców, co z jednej strony pozwala ich poznać, z drugiej zaś skuteczniej targetować reklamy. Nie jest to opcja dostępna dla wszystkich – na razie wymaga angielskiej lub amerykańskiej wersji serwisu, podobno też udostępniana jest przede wszystkim użytkownikom inwestującym w reklamy, czyli najbliższym przyjaciołom Marka Z.

Co tam znajdziemy? Płeć, wiek, wykształcenie, lokalizację – wiadomo. Ciekawsze jest raczej udostępnienie danych o zwyczajach użytkowników, dzięki czemu będziemy wiedzieć, jaką formę reklamy zastosować, czy komunikujemy się z użytkownikami urządzeń mobilnych czy nie. Informacje o odbiorcach coraz bardziej przypominają pełny profil psychologiczny, mapę kontaktów i upodobań – to nam pozwoli z chirurgiczną precyzją dopasować post do targetu, co pozwoli na najbardziej efektywne wykorzystanie środków na reklamę.

Ale: nie samym Facebookiem marketer żyje. Dla mnie podstawowym obiektem zainteresowań jest strona internetowa jako nośnik danych, sposób komunikacji, przede wszystkim zaś forma marketingu, czyli pozycjonowanie budowane na skutecznej treści. Tu też można liczyć na pomoc – Google Analytics dostarcza nam dane analogiczne do tych, które oferuje nowa funkcja Facebooka.

Od danych demograficznych po zachowania społecznościowe – wszystko to daje nam na tacy narzędzie Google. Korzyści z tego są wielorakie:

  • możemy się dowiedzieć kim są nasi odbiorcy i kierunkować na nich treści, tak, by jak najlepiej odpowiadały ich oczekiwaniom
  • możemy kierunkować nasz przekaz do konkretnych grup tworząc reklamy
  • możemy kontrolować skuteczność działań, czyli badać, czy profil odbiorców zmienia się zgodnie z naszymi oczekiwaniami

Na co warto zwrócić uwagę: przede wszystkim na wszelkie dane dotyczące zachowań użytkowników, które mogą lub powinny wiązać się z funkcjonowaniem strony. Na przykład: ile osób wchodzi na Twoją stronę korzystając z urządzeń mobilnych? Tak wielu czy tak niewielu? Może warto się zastanowić, czy Twoje strona jest przyjazna takim odbiorcom, może warto popracować nad jej mobilna odsłoną? Może własnie ta tradycyjna wymaga zmian?

Każdy pozytyw wynikający z danych dotyczących Twoich odbiorców, ale też każdy negatyw (zbyt mało młodych osób, użytkownicy z branży, która z punktu widzenia Twojej działalności nie ma potencjału…) to wszystko informacje na temat Twojej strony i Twojej aktywności. Najwyraźniej Twoje treści przyciągają takich, a nie innych odbiorców. Nie Twój target? Zmień strategię. To jedyny sposób, by wpłynąć na profil odbiorców, popularność strony i najczęściej – Twoje zyski.

Zachęcam do wnikliwej analizy statystyk, dla admina to najlepszy rachunek sumienia. Użytkownicy strony to zarówno cel, jak i papierek lakmusowy treści.

 

 

 

TweetupPL, czyli dzień, w którym odkryłam Twittera

„Prześlę Ci to mailem” – padło gdzieś na sali. „Mailem? Jak zwierzęta!” – odpowiedziała sala. Rzeczywiście, jeśli są takie miejsca i jest taki czas, gdy o oldschoolowych formach komunikacji nie powinno się nawet wspominać, to z pewnością do takich miejsc zaliczała się warszawska Akademia Leona Koźmińskiego w sobotę 28 czerwca. #TweetupPL, czyli drugi ogólnopolski zlot social media nindżów różnej rangi gotowych dyskutować po świt o Twitterze.

BrN9BsHIgAIIOk7

(Foto: @wittamina, widoczny tłum, kilka znanych twarzy i jedna przedstawicielka ISPRO)

Osiem prezentacji plus dyskusja wieńcząca dzieło, celebryci social media, kawa, ciastka, urwanie chmury za oknem i lawina hashtagów. Mam niejasne wrażenie, że dla zgromadzonych w Koźmińskim baronów internetu prelegenci nie mieli żadnych porywających  nowości, frapujących case’ów czy odkrywczych rad. Na szczęście dla prelegentów byłam tam też ja, a dla mnie każda niemal informacja była nowa i właściwie wszystkie żarciki były zabawne. Z Twitterem bowiem aż do tej pamiętnej soboty było mi zupełnie nie po drodze. Konto posiadałam, owszem, ale ograniczenia w liczbie znaków uważałam za zupełnie niepotrzebny i nieuzasadniony zamach na moją wolność, dlatego nawet tam nie zaglądałam. W sobotę usłyszałam, że FB obsługiwać może rzemieślnik, a Twitter wymaga artysty. Umiejętność sprawnego i efektownego zawierania myśli w 140 znakach stało się moim życiowym celem numer 1.

Dla wszystkich tych, których argument ambicjonalny nie przekonuje, garść informacji prosto z #TweetupPL.

Dlaczego Twitter?

W tej sprawie prelegenci byli jednogłośni – interakcja! Paweł Tkaczyk dla nakreślenia tego zjawiska mówił o miłości, pasji, intymności, antykruchości, opowiadaniu historii, ale można sprawę uprościć:

Twitter to spotkanie 1 na 1, to dotarcie bezpośrednio do człowieka, możliwość stworzenia więzi, więcej swobody w komunikacji. Sama obecność firmy na Twitterze jest w pewnym sensie nobilitująca, bo wciąż jest rzadka – zapewniał Mateusz Puszczyński z Allegro.pl. Również Michał Sadowski (Brand24) wskazywał na znaczenie tego kanału jako sposobu promocji marki. To szansa na uzyskanie ambasadorów marki i dotarcia do liderów opinii, bo każda interakcja ma swoich widzów.

Twitter to wyjątkowa w porównaniu z innymi mediami społecznościowymi grupa odbiorców, świeży target oczekujący nowatorskiego języka i działań. To też inne mechanizmy dotarcia i narzędzia do tego celu – narzędzia dość proste, co jest pocieszające – wystarczy korzystać z wyszukiwarki.

Bezpośrednia rozmowa z drugim człowiekiem, Real Time Communication, a skutkiem tego hajs i fejm? Tylko na Twitterze, proszę państwa! I tak, mówimy o sprzedaży, firmach i markach, bo wbrew pozorom Twitter nie jest miejscem obleganym tylko przez polityków i dziennikarzy. A nawet jeśli jest – każdy, kogo interesują udane relacje z mediami powinien zainteresować się tym kanałem. 140 znaków działa niekiedy skuteczniej niż dopieszczona informacja prasowa.

Pewną trudność stanowi niemożność prowadzenia działalności reklamowej na Twitterze w Polsce. Ominąć można ten problem dwojako: zlecając wykupienie reklam jakiejś firmie zagranicznej lub starając się dotrzeć do klientów bezpośrednio, poniekąd „ręcznie”. Prelegenci zgodnie sugerowali rozwiązanie drugie, wymagające większego wysiłku i zaangażowania, ale też ciekawsze i prawdopodobnie bardziej efektywne. Sadowski nazywał to sprzedażą bez sprzedaży. Pytanie tylko – jak?

Jak prowadzić skuteczną komunikację na Twitterze? (rady dla użytkowników z zacięciem biznesowym)

– pozwól sobie na więcej!

Na Twitterze znacznie trudniej ryzykownym żartem wywołać dym. Kryzysy w social media to standard, ale wciąż standard facebookowy. Na Twitterze jest zupełnie inna atmosfera, więcej swobody, czyli więcej możliwości komunikacyjnych

korzystaj z wyszukiwarki, czyli bądź aktywny

Należy pogodzić się z tym, że nie każdy tweet, który powinien Cię interesować, będzie zawierał prawidłowe otagowanie. Czasem trzeba sobie poszukać: albo siebie, albo wątków, przy których należy – dla własnego dobra – zabrać głos. Może to rozwiązanie pracochłonne, ale pojawianie się tam, gdzie pozornie nie było się przywoływanym, gwarantuje efekt wow.

– rozmawiaj

Twitter to nie Facebook, umieszczenie posta nie jest podstawą interakcji. Rozmowy należy inicjować, w rozmowy należy się wcinać. Im bardziej efektownie, tym lepiej.

– reaguj szybko

Niestety, tu sprawy przedawniają się błyskawicznie.

– nie sprzedawaj się wprost

Wklejenie linka do swojego produktu czy oferty to nie jest wypowiedź. Należy doradzać, należy żartować, należy sugerować, należy budować atmosferę. A link gdzieś może na końcu. Przedstawiciele firm prezentowali fragmenty swoich twitterowych rozmów – gdyby były to tylko komunikaty produktowe i linki do oferty, raczej nikt by się tym nie chwalił.

– nawiązuj kontakty osobiście, nie za pomocą konta firmowego

Sprawa przepracowana przez Brand24, czyli można uznać za pewniaka. Lepiej funkcjonować na Twitterze jako człowiek niż jako marka. Z człowiekiem rozmawia się inaczej. Firmę należy mieć w opisie, żeby nie sprawiać wrażenia naganiacza, ale poza tym ludzka twarz. Ludzka twarz procentuje.

– należy być fajnym

Rozwiązanie bardzo w stylu Sadowskiego ponownie. Zagajanie do świeżych followersów. Przyjemna prywatna wiadomość w rodzaju: „Fajnie, że jesteś!”. Początek kontaktu, na którego końcu może się czaić transakcja czy inny sukces.

Brzmi banalnie lub zbyt ogólnikowo? W mediach społecznościowych, bez względu na platformę, nie ma gotowych rozwiązań. Mam nadzieję, że powyższe sugestie pozwalają chociaż poczuć atmosferę Twittera. Zrozumienie klimatu to naprawdę dobry początek.

Na zakończenie akcent przyjemny, tak jak przyjemni są tylko hashtagujący Justin Timberlake i Jimmy Fallon. Jak na internetowe standardy – straszny staroć, ale skoro Michał Sadowski mógł to włączyć w swoją prezentację, to ja też mogę. Umówmy się, że to klasyk.

Oraz:

– czy wiedzieliście, że Lotnisko Chopina publikuje codziennie pogodę, która ma najlepszą sprawdzalność w Polsce?

– czy wiedzieliście, że jest takie miejsce, w którym James Blunt odniósł sukces (nie, to nie jest scena muzyczna)?

No właśnie. Ciągle dochodzę do siebie.