Social Media bez tajemnic!

Społecznościowy turniej miast

Staropolskie przysłowie „jeśli nie ma Cię na Facebooku – nie istniejesz”, dotyczy nie tylko ludzi, ale – może nawet przede wszystkim – firm i instytucji, a miasta i regiony poniekąd do takowych należą. Miasta i wsie, polskie i zagraniczne, jeśli chcą mieć wpływ na swój wizerunek, muszą w sieci istnieć, na dodatek istnieć mądrze. Jak im to wychodzi? Dyskutowano o tym niedawno w ramach konferencji SmartMetropolia. Sotrender przygotował na tę okazję interesującą prezentację, którą można sobie obejrzeć tutaj.

Z badań Sotrendera wynika, iż Wrocław społecznościowo na głowę bije Warszawę. Zresztą – nie tylko Wrocław: stolica dostaje w internecie solidne cięgi również od Poznania i Gdańska.

 

polskie_miasta_w_social_media

Warto zauważyć, że dzieje się tak jednak tylko wtedy, gdy omawiamy popularność miast na podstawie ich oficjalnych kont. Oficjalny profil miasta to takie miejsce, w którym internauta powinien być obsługiwany jak w prawdziwym Biurze Obsługi, uzyskiwać pomoc i informacje. Bardzo możliwe, że niewielka popularność tych profili świadczy o tym, że tak się właśnie dzieje, w tej najgorszej urzędniczej wersji;). Oficjalny profil miasta powinien prezentować jego walory, wydarzenia kulturalne i wszelkie inne ciekawe inicjatywy, być wizytówką i zaproszeniem.

Powinien – nie znaczy, że jest. Wystarczy rzucić okiem na powyższą tabelkę, by zauważyć, jak niewiele miast dostrzegło potęgę Instagramu. Czy Warszawa wyglądałaby źle w podrasowanej filtrami wersji retro? Nie sądzę, ale ludzie odpowiedzialni za promocję najwyraźniej mają w tej sprawie wątpliwości.

Szczęście w nieszczęściu – poza miejskimi działami promocji są jeszcze inicjatywy oddolne, pasjonaci, miłośnicy i piewcy urody miast. Poniżej zestawienie Sotrendera prezentujące popularność miast na Facebooku – profile oficjalne i nieoficjalne.

miasta_w_sm_nieoficjalne

 

Z danych dotyczących profilu „Warszawa Nieznana” wynika wyraźnie, że stolica bliska jest wielu sercom i lajkom. Dodanie nieoficjalnych inicjatyw do zestawienia nie zmieniło jednak widocznej już wcześniej tendencji – Poznań i Wrocław społecznościową potęgą są i basta.

Sotrender zbadał popularność największych polskich miast. Nie w samych największych miastach żyją jednak internauci, dlatego z ciekawości sprawdziłam internetowe funkcjonowanie mojego rodzinnego Olsztyna. Wynik zbliżony do Warszawy – oczywiście nie mówię tu o liczbach. Oficjalny profil miasta ma ok. 4 tys. fanów, nieoficjalny „Olsztyn Żyje” – ponad 8 tys., tak jak „Olsztyn wczoraj„. Są jeszcze „Olsztyn – miasto problem” i „Forum rozwoju Olsztyna” z liczbą fanów oscylującą w okolicach 3 tys.  No cóż, nie wygląda to za dobrze.

Dla porównania (choć raczej Olsztyna porównywać z tym nie należy) dane dotyczące miast amerykańskich. Infografika uwodzi urodą, dane robią wrażenie. Enjoy.

amerykanskie_miasta_w_social_media

Kultura obrazkowa rządzi

Dzień dobry Państwu!

Jest niedziela, piętnasty dzień grudnia, godzina 11:00. Nie wiem, czy jest to zjawisko reprezentatywne dla całego narodu albo chociaż całego internetu, ale ja osobiście zdążyłam dziś opublikować na swoim prywatnym profilu na Facebooku jedno zdjęcie mojego autorstwa oraz jeden śmieszny obrazek, który podsunął mi Pinterest. Oznacza to, że już od rana jestem zarówno kreatorem, jak i kuratorem, jak to ładnie nazwał w swoim raporcie PEW.

Umieszczenie na Facebooku zdjęcia autorskiego – bez względu na to, czy były to koty, śniadanie czy widok z okna – sprawiło, że stałam się przedstawicielką 54 proc. dorosłych internautów, którzy publikują swoje zdjęcia i filmy. Rok temu, jak szacuje PEW, było to działanie charakterystyczne dla 46 proc. użytkowników sieci.

Puszczenie w obieg zdjęcia lub filmu, którego nie jestem autorką, lecz fanką (ewentualnie hejterką) czyni mnie członkinią statystycznej rodziny, do której zalicza się 47 proc. internautów. Rok temu było nas „zaledwie” 41 proc.

Przynależność do obu tych grup jednocześnie jest charakterystyczna dla 40 proc. użytkowników internetu.

Kreatorzy – jak to twórczo brzmi! – dzielą się na osoby, które opublikowały zdjęcia (52 proc, użytkowników internetu) oraz te, które stawiają na video (26 proc. ). I tu uwaga autorki: raport PEW, który tu niniejszym przestawiam, opublikowany został 28 października. Bazuje on na danych zbieranych od 3 do 6 października. Warto zauważyć, że pod koniec czerwca Instagram wprowadził możliwość publikowania filmów. Jestem więcej niż pewna, że jak tylko się to trochę rozkręci, statystyki dotyczące publikowania video pójdą w górę.

Kuratorzy chętniej wyszukują i puszczają w obieg obrazki (42 proc. ) niż filmy (36 proc.).

PEW przyjrzał się też – choć w okrojonym zakresie, bo nie mówimy tu już o „całym świecie i internecie” – użytkownikom telefonów komórkowych (za których uznał 92 proc. Amerykanów) i smartfonów (58 proc. Amerykanów). PEW przyznaje, że za takie badanie wziął się pierwszy raz, stąd brak danych porównawczych.  9 proc. ankietowanych posiadaczy komórek ma zainstalowany Snapchat, 18 proc. postawiło na Instagram.

Na zakończenie, żeby umocnić pozycję kuratora, publikuję niniejszym starą, ale jarą grafikę prezentującą różnice między poszczególnymi serwisami społecznościowymi. To oczywiście kwestia gustu, ale w odniesieniu do tego konkretnego przypadku – jedzenia pączka – nie jestem pewna, czy wolę publikacje obrazkowe czy tekstowe, czy w ogóle chciałabym wrócić do czasów, kiedy #foodporn nie był tak popularny.

social_media_roznice

 

Google+ – jak się tam urządzić? Porady dla biznesu

Ciągle myślisz, że Google+ to tylko ubogi krewny Facebooka i usługa, która plącze Ci się koło Gmaila, ale do niczego nie służy, poza wywoływaniem irytacji? Z rosnących statystyk Google wynika, że coraz mniej jest osób, które podchodzą do tematu sceptycznie. Jeśli wśród „nawróconych” są ludzie, którzy decydują się na Google+ jako miejsce promocji biznesu – punkt dla nich. Dlaczego Google+ to dobre rozwiązanie dla przedsiębiorców, zwłaszcza tych niewielkiego kalibru?

Unikalna treść, optymalizacja wyników  wyszukiwania – zainteresowani? Jeśli tak, czytajcie dalej, bo najważniejszym przykazaniem użytkownika chyba każdego serwisu społecznościowego jest: samo założenie profilu nie wystarczy! To, że Twoja firma istnieje na G+ znaczy tylko tyle, że jesteś na dobrej drodze, ale nie powinieneś na tej drodze spokojnie stać.  Poniżej znajdziesz kilka wskazówek, jak poruszać się w świecie Google+ z korzyścią dla swojego przedsiębiorstwa.

  1. Twój profil świadczy o Tobie. Konto na Google+ to wizytówka firmy. Powinna być ona zaopatrzona we wszystkie niezbędne informacje.  Tak, chodzi tu też o banalne, lecz często pomijane dane adresowe.
  2. Niech Cię zobaczą, skoro już jesteś na Google+! Wystarczy jeden mały ruch, żeby symbol G+ stał się widoczny w wynikach wyszukiwania Google po prawicy linka do Twojej strony.  Operacja nie jest skomplikowana: zakładka „About” – „Links” – „Link website”. W ten sposób generuje się link, który należy wkleić na Twojej stronie. G+ będzie miał do czego nawiązać, a każdy komu Google pokaże link do Twojej publikacji, będzie mógł się zapoznać z Twoją aktywnością na G+.
  3. google publisher instructionsSam decydujesz, do kogo chcesz mówić i z kim chcesz być w kontakcie – „magia” kręgów Google. Możesz mieć zupełnie inne komunikaty dla współpracowników, partnerów czy klientów, wszystko zależy od Ciebie i ustawień konta. Nazywaj je jak chcesz, stosuj wszystkie znane Ci socjosztuczki, twórz kręgi powiązane ze sobą i dobitnie świadczące o wszechstronności Twojej firmy. Promuj nie tylko produkty, ale też filozofię firmy, CSR, działania lokalne, integruj pracowników – do wyboru, do koloru.
  4. Autorskie czyli lepsze. Google lubi publikacje autorskie. Sympatie i antypatie Google  przekładają się na pozycję Twojej strony w wynikach wyszukiwania, warto więc mieć te preferencje na uwadze, zwłaszcza, jeśli posiadasz firmowego bloga. Powielanie cudzych treści, bez względu na to, czy mowa o powielaniu pochwalnym czy nie do końca legalnym zapożyczeniu, odbije się czkawką. Autor dodatkowo powinien być jawny, najlepiej zaś, żeby był szczęśliwym posiadaczem profilu na Google+ i absolutnie tego nie ukrywał, im więcej powiązanych profili G+, tym lepiej.
  5. Publikowanie artykułów zaskakuje, ale pozytywnie. Umieszczając treści na  Google+  pamiętać należy o kilku zasadach, które początkowo, zwłaszcza wyznawcom Facebooka, wydawać się mogą dziwne, ale skutecznie zastosowane bardzo ułatwiają życie i pozytywnie wpływają na pozycjonowanie.
    Pierwsze zdanie każdego postu staje się tagiem – należy je więc dobrze przemyśleć, żeby na pewno przekazywało treści, na których szerzeniu nam zależy najbardziej. Sprawdzają się tu zasady obowiązujące przy tworzeniu tytułów artykułów prasowych: ma być ciekawie, intrygująco, a jednocześnie przejrzyście – odbiorca ma wiedzieć, o co chodzi, ale ma też mieć ochotę zgłębić temat.
    Jeśli chcesz udostępnić link w G+, użyj stosownej do tego funkcji:
    ggoogle plus
    Inaczej zrobi się bałagan, który utrudni życie odbiorcom postu, ale też mechanizmom pozycjonującym (znowu!).
  6. Od przybytku głowa nie boli. Żaden inny portal nie gwarantuje takiego tempa indeksowania treści jak Google+. Jeśli zależy Ci na szybkim dostępie do odbiorców ( i to wybranych odbiorców!), to tylko Google+. Nie bój się, że nadmiar postów w ciągu dnia Cię zgubi. Nie z Google+.
  7. Nie bój się zmiany na lepsze. Google+ daje Ci szansę dowolnego edytowania postów po ich opublikowaniu. Poprawiaj błędy, zmieniaj zdjęcia, niczym się nie przejmuj.
  8. Nie musi być jednostajnie. Może to nie Word, ale i tak nie jest źle: Google+ pozwala urozmaicić format tekstu. Dodaj „*”, wyjdzie pogrubienie, dołóż „_” będzie kursywa.
    Przykład:
    *ISPRO* – ISPRO
    _ISPRO_ – ISPRO
  9. Daj się ponieść natchnieniu. Google+ nie musi służyć tylko do publikowania linków do strony. Jeśli widzisz w tym sens lub czujesz powołanie, używaj serwisu jak mikrobloga z całkiem obszernymi treściami. Przemyśl dobrze pierwsze zdanie, będzie miało wpływ na pozycjonowanie. Odpowiednie wykorzystanie tej opcji może wpłynąć na integrację i zaangażowanie użytkowników.
  10. Dodaj możliwość „+1” do swoich tekstów, tuż obok facebookowego „Like” i odnośnika do Twittera. To działa! Im więcej osób skorzysta z tej opcji, tym lepiej dla Twojej pozycji.
  11. Coś za coś, czyli okaż zainteresowanie cudzym treściom, klikaj „+1” przy publikacjach innych. Komentuj! Oczywiście rób ze swojego firmowego konta. Ręka rękę myje, tak się buduje przyjaźnie w internecie.
  12. Buduj zaufanie. A przynajmniej zainteresowanie. Publikuj posty zachęcające do interakcji – ta najstarsza zasada portali społecznościowych też tu obowiązuje.
  13. Twoje kręgi świadczą o Tobie, więc postaraj się mieć tam jak najwięcej, jak najbardziej znaczących osób, firm i instytucji. Daj się zauważyć.

Powodzenia:).